19.02.2012

#004

22 marca/południe.
Do pokoju Sonji wbiegł Lou i Hazza z Britney. Dziewczyna na początku ich nie usłyszała bo miała słuchawki w uszach. Słuchała "One thing". Lou powoli wyciągnął jej słuchawki z uszu i pocałował ją w policzek. Dziewczyna powiesiła się mu na szyi. Hazza i Britney poczuli się zażenowani i wyszli. Sonja cmoknęła Louisa. Popatrzył na nią w dziwny sposób...
- Mam dla Ciebie niespodziankę i... złą wiadomość - powiedział - Co wolisz pierwsze?
- Oczywiście wolę niespodziankę! - powiedziała
- Ok. To chodź.
- Poczekaj, ubiorę trampki.
Dziewczyna ubrała buty i razem z Louisem zbiegli na dół, gdzie czekali na nich Harry i Britney. Bez żadnego słowa wybiegli z domu. Skierowali się w stronę starej fabryki. Dziewczyny chciały wrócić, kiedy zobaczyły stary most, ale chłopcy ciągnęli je na siłę.
- Chodźcie. Nie ma się czego bać, a jeśli już się boicie to przeniesiemy was. - powiedzieli
- Dobra, ale po co mamy tam iść? - zapytała Britney
- Niespodzianka. 
- Och...
Po przejściu przez most szli jeszcze jakieś pięć minut. Zatrzymali się pod starymi drzwiami fabryki. Usiedli na starych wapiennych schodach i popatrzyli w niebo.
- Fajnie się złożyło prawda? - zapytał Hazza
- W jakim sensie? - odezwał się Lou
- No... bo niby Britney znaliśmy odkąd jej brat się nami zainteresował.
- Britney?! Jak to?! Znałaś ich? - zapytała zdziwiona Sonja
- Z widzenia. Dobra, Harry mów dalej.
- No i... zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia. Ale nie powiedział bym Ci tego gdyby Lou nie pokochał by Sonji i jej tego nie wyznał.
- Harry. Jesteś kochany. Nie wiedziałam, że się we mnie zakochałeś... - powiedziała Britney i przytuliła go
Lou i Sonja postanowili trochę się oddalić by mogli ze sobą pobyć.
- Dzięki Tobie Britney jest szczęśliwa, bo Harry pewnie nie odważyłby się jej powiedzieć, że ją kocha.
- Oj tam... najważniejsze, że  MY jesteśmy razem - Lou przytulił dziewczynę
Kiedy się ściemniło wszyscy spotkali się pod drzwiami fabryki i postanowili wrócić do domu.
Harry odprowadził Britney, a Lou i Sonja stali pod drzwiami jej domu. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Uśmiechali się do siebie i milczeli, dziewczyna zaczęła dygotać. Zrobiło się jej zimno. Louis przytulił ją jeszcze mocniej. Poczuła się bezpiecznie. Pocałowała go w usta. Całowali się, kiedy z okna jej domu wyglądnął jej ojciec.
- Sonja! Do domu! Będziesz chora!
- Dobrze tato! Za chwilę! - krzyknęła - Miałeś jeszcze przekazać mi wiadomość.- zwróciła się do Louisa
- Ach tak... zapomniałem. Za dwa dni wylatujemy do Francji. Oliver mówił, że mamy mieć jakieś spotkania związane z płytą, sesje... urwanie głowy.
- Ile tam będziecie? - zapytała modląc się by to nie było długo
- Około siedmiu dni... - przytulił ją
- To strasznie długo...
- Wiem... jeśli będziesz chciała jechać z nami poproszę Olivera, a ten uprosi twoich rodziców.
- Przemyślę to, ale nie musicie pytać moich rodziców. Od trzech dni jestem pełnoletnia.
- Zadzwonię jutro. Idź już.- mówiąc to pocałował dziewczynę na pożegnanie.
Sonja wbiegła do domu, zdjęła buty i od razu pobiegła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i zaczęła ryczeć. Waliła pięściami w poduszki. W jej głowie się kotłowało.
- Co mam robić?! - myślała - Jechać z nim i być blisko, ale przy blasku fleszy czy zostać tu. W domu i tęsknić przez siedem dni.
Płakała do późna, potem poszła pod prysznic. Tam też myślała, zdecydowała, że pojedzie, ale musi jeszcze o tym pogadać z rodzicami. Kiedy wyszła z pod prysznica poszła do salonu, ale rodziców w nim nie było. Pewnie już spali. Postanowiła poczekać do jutra...

***
Na ten rozdział natchnęła mnie koleżanka.
Tzn. tylko na tą podwójną randkę, reszta doszła w praniu :]